Pierwsze skojarzenia, jakie nasuwają się w związku z wyprawą to …Widoki jak z baśniowej Narnii, a atmosfera jak za dobrych czasów licealnych, czy też studenckich. Samo miejsce Pasterka „Będąca na krańcu świata” nastrajało do obcowania z naturą i przeżywania chwili „tu i teraz”. To właśnie takie chwile powodują, że człowiek wraca z wyjazdu naładowany świeżą energią i gotowy do działania. Dodatkowym atutem, lecz jak ważnym dla łakomczuchów, było domowe jedzenie o porcjach godnego prawdziwego górala. Widoki piękne, miejsce klimatyczne, jedzenie smaczne, a do tego fajni ludzie, których poznałam podczas wyjazdu. A nowe osoby to nowe spojrzenie na różne sprawy i otaczający nas świat. Dlatego jestem pełna podziwu dla naszej organizatorki Beaty, która oprócz profesjonalnej organizacji wyprawy ma świetne podejście do ludzi i szczęście do pogodny – lepiej być nie mogło.